Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Co warto wiedzieć przed trekkingiem w Himalajach?

Kończę na razie temat wędrówki po Himalajach postem, w którym znajdziecie trochę niekoniecznie oczywistych informacji o tym czego się spodziewać i na co przygotować przed wyprawą w najwyższe góry Ziemi.  Zacznę od tego, że Nepal jest w czołówce najbiedniejszych krajów Azji. Turystyka to największa gałąź gospodarki i główne źródło dochodu dla milionów Nepalczyków. Trudno zrozumieć jest rozmiar biedy i spowodowanego przez nią nieraz zacofania bez zobaczenia ich na własne oczy. Wiadomo, że każdy szuka oszczędności, gdzie się da, ale zachęcam Was mocno do wspierania mieszkańców Nepalu. Sposobów jest wiele i na każdą kieszeń. Pomożecie, kupując rękodzieło i inne pamiątki w małych sklepikach, wynajmując przewodników czy porterów, zostawiając niepotrzebny sprzęt i ciuchy ludziom pracującym w turystyce, czy fajnie bawiąc się na kursie gotowania dań nepalskich, z którego część dochodu idzie na pomoc dzieciom z biedniejszych rejonów. No dobrze, a na razie moje 3 grosze na poniższe tematy: Czy m

Trekking w Indiach - jak to wygląda w stanie Uttarakhand?

Himalaje indyjskie to raj dla miłośników gór. Może słyszeliście o pięknym i pustynnym stanie Ladakh czy Dharamsali w stanie Himachal Pradesh, gdzie żyje Dalaj Lama? To jedne z najpopularniejszych i najpiękniejszych kierunków, które obierają turyści, chcący nacieszyć oczy widokiem majestatycznych Himalajów.



My wybraliśmy kierunek mniej popularny - trekking w stanie Uttarakhand, gdzie spędziliśmy Diwali i skąd planowaliśmy dostać się do Nepalu. Czy warto było? Poczytajcie i oceńcie sami.

W przeciwieństwie do Nepalu, gdzie infrakstruktura turystyczna jest dobrze rozwinięta, wielodniowy trekking w Himalajach Indyjskich nie jest aż tak spopularyzowany i wymaga więcej przygotowań. Na większości szlaków śpi się w namiotach, prowiant też trzeba nosić ze sobą. W niektórych rejonach zdecydowanie zaleca się zatrudnienie przewodnika, nie tylko z powodu bariery językowej, ale i dla bezpieczeństwa.

Bazując na opinii naszych przyjaciół Hindusów, zdecydowaliśmy się dołączyć do zorganizowanej wycieczki, zamiast iść tylko we dwójkę lub z prywatnym przewodnikiem. Po raz pierwszy w życiu! Wybraliśmy firmę Himalaya Shelter, która ma siedzibę w Dehradunie, gdzie akurat byliśmy. Firma ta miała doskonałe oceny na Trip Advisorze i oferowała wycieczki w małych grupach do 8 osób. I tak trochę byliśmy nerwowi i obawialiśmy się, że będzie to klapa. Jak się okazało, nie mogliśmy wybrać lepiej.

Celem naszej wędrówki było Har Ki Dun - "Dolina bogów". Miejsce święte dla hinduistów, niestety mitologia była tłumaczona mi w sposób tak zawiły, że nie potrafię wytłumaczyć, na czym jego świętość polega :)

Dolina bogów

Trek trwał tydzień, z czego dwa dni potrzebne były na dojazd do szlaku i z powrotem. Nasza grupa była mała, towarzystwo mieliśmy wyśmienite.  Meenakshi jest nauczycielką jogi z ogromnym doświadczeniem również w zakresie medycyny naturalnej i bardzo bogatą wiedzą o hinduiźmie. Miała w zwyczaju ni stąd ni zowąd zrobić szpagat czy zawiązać się w supełek. Naytik, z którym spędziliśmy najwięcej czasu, bo szliśmy szybciej niż reszta grupy, to sprzedawca diamentów z Mumbaju, z którym przegadaliśmy godziny o wszystkim i niczym. Wspaniale się nam rozmawiało. Nirali i Shreayas to młode małżenstwo, które poznało się na Instagramie (heloł, 21 wiek!) i które przyjaźni się z Naytikiem od lat. Zdecydowali się w ostatniej chwili jechać z nim na ich pierwszy w życiu trek. Był też przewodnik, kucharz, pomocnicy i 3 muły, które niosły nasze namioty i prowiant. Wesoła kompania:)


Prawie cała ekipa gotowa na jazdę do szlaku. Tak, na dachu!

Meenakshi zaraz zawiąże się w supełek

Obóz

Trekking nie był dla nas męczący. Nie był też aż tak spektakularny jak w Nepalu, gdzie wspinaliśmy się powyżej 5000m. Tutaj najwyższy punkt to było około 3750m. Ale wiecie co? Było fantastycznie. Po drodze mijaliśmy wioski, w których przygotowania do zimy trwały na całego, mieliśmy więc okazję podglądać prawdziwe życie tutejszych górali. Codziennie obserwowaliśmy ludzi gromadzących siano dla zwierząt i drewno na opał (głównie kobiety i nawet małe dzieci!). Na dachach domów i tarasach suszyły się fasole i musztarda.  Kiedy tylko mijaliśmy przydrożną dhaba zatrzymywaliśmy się po niemożliwie słodki czaj albo omleta czy odpowiednik zupki chińskiej - makaron maggi. Minęliśmy świątynię, w której w nocy medytuje święty mąż, szukający oświecenia (za dnia chowa się przed ludźmi). Ale co było najlepsze, to rozmowy z naszymi towarzyszami, którzy też byli turystami w tym rejonie, ale pozwalali nam poznać i dowiedzieć się wiecej o Indiach, jakie oni znają.

Dzieci znoszą siano do wioski





Dhaba. Przerwa na czaj.

Ekipa u celu treku




A jedzenie... Nasz kucharz powinien dostać gwiazdkę Michelin, jak Bozię kocham. Rano czekało na nas śniadanie i kawa/czaj, na drogę dostawaliśmy zapakowany lunch, popołudniu przekąskę, wieczorem zupę i głownie danie a po nim deser. Wszystko świeże, gotowane i pieczone nad ogniem. Codzień coś innego - puri, pakora, ryż, thali, słodko-kwaśna zupa, curry, naan i wiele więcej. Najlepsze jedzenie, jakie próbowaliśmy w Indiach.



Nasz kucharz w akcji.

Nasze doświadczenie ze zorganizowaną grupą z Himalaya Shelter było, jak widzicie, świetne. Zdecydowanie był to trekking w innym stylu, niż na codzień preferujemy - zazwyczaj podróżujemy sami, niosąc na plecach wszystko, czego potrzebujemy. A tu byliśmy w grupie, z prywatnym kucharzem i pomocnikami, którzy rozkładają dla nas namiot - istny glamping. Mieliśmy też szczęście, że trafiła się nam tak zgrana grupa.

Czy polecam trekking z tym rejonie? Zdecydowanie tak, jeśli już jesteście w okolicy i chcecie podejrzeć, jak wygląda życie w górskich wioskach, zobaczyć piękne szczyty niższego pasma Himalajów i poznać nowych ludzi.
Jeśli szukacie wyzwań podnoszących poziom adrenaliny i zapierających dech w piersiach wysokości, to może być dla Was za mało.






Kobiety pracują tu ciężej niż mężczyźni


Komentarze

Popularne posty