Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Co warto wiedzieć przed trekkingiem w Himalajach?

Kończę na razie temat wędrówki po Himalajach postem, w którym znajdziecie trochę niekoniecznie oczywistych informacji o tym czego się spodziewać i na co przygotować przed wyprawą w najwyższe góry Ziemi.  Zacznę od tego, że Nepal jest w czołówce najbiedniejszych krajów Azji. Turystyka to największa gałąź gospodarki i główne źródło dochodu dla milionów Nepalczyków. Trudno zrozumieć jest rozmiar biedy i spowodowanego przez nią nieraz zacofania bez zobaczenia ich na własne oczy. Wiadomo, że każdy szuka oszczędności, gdzie się da, ale zachęcam Was mocno do wspierania mieszkańców Nepalu. Sposobów jest wiele i na każdą kieszeń. Pomożecie, kupując rękodzieło i inne pamiątki w małych sklepikach, wynajmując przewodników czy porterów, zostawiając niepotrzebny sprzęt i ciuchy ludziom pracującym w turystyce, czy fajnie bawiąc się na kursie gotowania dań nepalskich, z którego część dochodu idzie na pomoc dzieciom z biedniejszych rejonów. No dobrze, a na razie moje 3 grosze na poniższe tematy: Czy m

Prawo jazdy w Ameryce. Krótka instrukcja, jak dostać własne ;)

Chwaliłam się Wam niedawno, że w końcu dostałam amerykańskie prawo jazdy.
Polskie mam od 18 roku życia, otrzymanie tutejszego sprowadziło się więc jedynie do zdania egzaminu i zapłacenia kupy kasy.

Podobnie jak w Polsce, trzeba zdać egzamin teoretyczny i praktyczny. To jedyny wspólny czynnik, cała reszta wygląda bowiem inaczej;)

Przepisy drogowe mogą się różnić między stanami. Pierwszym krokiem jest więc ściągnięcie/dostanie książeczki, która w bardzo nudny sposób opisuje wszystko, co musicie wiedzieć: ograniczenia prędkości,  kiedy trzeba światła włączać, że po pijaku jeździć nie można (tu można mieć do 0.8 promila!) . Jedyną nowością był dla mnie zakaz przewożenia w samochodzie otwartych napojów alkoholowych, bez względu na to czy trzyma je kierowca czy pasażer.  Ciekawe!

Kiedy już przebrniecie przez przepisy ruchu drogowego, możecie dla pewności rozwiązać parę przykładowych testów on-line. Znajdziecie je chociażby na stronie DOL (Departemnt of Licensing) Waszego Stanu. Tu przykład dla stanu Waszyngton: klik.
Większość jest banalnie, wręcz uwłaczająco prosta;)

Druga część do egzamin praktyczny. Manewry, które trzeba wykonać, to parkowanie równoległe, parkowanie z górki / pod górkę i zmienianie pasów.

Jak to wyglądało z moim przypadku?
W którąś sobotę wybrałam się do znajomej już szkoły jazdy (prawko można zdać w jakiejkolwiek licencjonowanej), w której Paweł zdawał swój egzamin rok wcześniej.
"Szkoła" to za duże słowo na dwa pokoiki w wielorodzinnym domu. W pomieszczeniu obok, seniorka rodu gotowała jakiś azjatycki przysmak, podczas gdy ja, po uiszczeniu zapłaty (~30$), rozwiązywałam test. Normanie powinno się robić go na komputerze, ale ja dostałam czarno-biały wydruk przykładowego testu ze strony DOL :P Pytania o znaki drogowe były ciekawe, bo kolorów się oczywiście rozróżnić nie dało;)
Wypełniłam test, oddałam karteczki pani przy kasie, która następnie ręcznie je PRZEKLEPAŁA do komputera. Aż mi się włos mi się na głowie zjeżył na widok tak szeroko otwartej furtki na łapówkarstwo, która w moim pięknym kraju na pewno zostałaby wykorzystana  (z drugiej strony w Stanach trzeba by chyba ślepym być, żeby nie zdać, więc i łapówek płacić nie trzeba:P).

Jako, że dawno nie jeździłam (a automatem to już w ogóle nigdy), wykupiłam sobie 1.5h godziny jazdy przed egzaminem.
Długo czekałam na mojego instruktora. W końcu się doczekałam. No i się zaczęło. Jeździłam z bardzo doświadczonym (nie chcę użyć słowa "starym":P) upartym panem Chińczykiem, który non stop gadał i co chwilę mówił mi co mam robić! Wszystko musiało być według jego rytuałów, facet miał jakieś swoje przyzwyczajenia, które były po prostu absurdalne: "teraz skręć kierownicę 3/4 obrotu w lewo,  odlicz głośno do dwóch i potem dodawaj gazu". Wszystko musiałam robić, jak na musztrze, z liczeniem na głos włącznie.
Po godzinie pan stwierdził, że jedziemy na egzamin, bo czasu szkoda. Wróciliśmy do szkoły, pan poszedł zjeść obiad (już wiem, czemu mu się tak śpieszyło!) a potem poinformował też, że nic się mam nie martwić, zdam na pewno, bo jeżdżę dobrze, ale że będzie mnie to kosztować 200$. No i do dziś nie wiem, czy zapłaciłam łapówkę czy nie, bo próbowałam się doliczyć i ciągle mi wychodziło, że zapłaciłam za dużo:P

Egzamin praktyczny powinien kosztować coś ok 60$ (kolejna różnica w stosunku do Polski...). Trzeba się na niego stawić z samochodem, który ma ubezpieczenie na Twoje nazwisko. Prowadzi to do paradoksalnej sytuacji, w której trzeba przyjechać swoim autem na egzamin prawa jazdy;)
W rzeczywistości nie jest to aż tak paradoksalne - w Stanach można otrzymać ograniczone prawo jazdy w wieku 16 lat i tego wymagania tam nie ma.

Dla biednych imigrantów, takich jak ja, pozostaje opcja wynajęcia samochodu z wypożyczalni (nie każda szkoła to zaakceptuje), albo ze szkoły. I to właśnie ta przyjemność kosztowała mnie ciężkie pieniądze.

No dobrze, ale to nie koniec. Dochodzimy do mojej ulubionej części, czyli odebrania dokumentu. Po zdaniu egzaminu dostaje się świstek, w którym idzie się do DMV (Departent of Motor Vehicles). DMV to najbardziej znienawidzony przez wszystkich Amerykanów departament. Kogo bym nie znała, narzeka na fatalną obsługę, długie kolejki i masę problemów przy załatwianiu byle pierdoły.
Poszłam. Na pierwszym razem brakowało mi dokumentu, więc poszłam drugi raz. W ciągu 30 min zdążyłam:

  • poczekać, aż 8 osób przede mną zostanie obsłużonych
  • wypełnić papierki
  •  mieć zrobione badanie wzroku (tak, na miejscu)
  • mieć zrobione zdjęcie do dokumentu (tak, na miejscu)
  • dostać tymczasowe papierowe prawo jazdy, ważne do dnia, w którym dostałam plastikową kartę
  • zapłacić kolejne opłaty.


30 minut, koszmar, no ja nie wiem, jak można tak żyć :P

Jak widzicie, głównie się to sprowadza do płacenia za różne etapy procesu, sama jazda schodzi na drugi plan;)
Apropos kasy, to jeśli ktoś ma swoje auto, to wyrobienie prawka, to wydatek rzędu 150$. Tanio jak barszcz!
Gorzej się sprawa ma, jeśli ktoś nie ma swojego auta, albo jeśli musi przejść tradycyjny kurs jazdy. Tutaj raczej nie jest to popularna opcja - to rodzice czy znajomi uczą cię jeździć, kiedy masz te 16 lat i wykradasz na chwilę samochód z garażu;)
Kursy jazdy są więc horrendalnie drogie i kupienie starego gruchota i jeżdżenie z kimś doświadczonym może być tańszą opcją;)

Jeszcze jedno spostrzeżenie -  Waszyngton jest/był jednym z ostatnich stanów, w którym da/ło się zrobić prawko bez Social Security Number. Teraz już niestety tego wymagają:(


I ostatnia już rzecz - teraz czekam, aż Paweł mi takie cudo kupi!






Komentarze

  1. Świetny post i super sie Ciebie czyta. Ula

    OdpowiedzUsuń
  2. W NJ wyglada to troche inaczej, jezeli masz prawko z polski musisz je przetlumaczyc u notariusza po czym wybrac sie do Motor Vehicle razem z reszta dokumentow ktore uzbieraja ci 6 pkt. Jedynie co trzeba pozniej zdac to testy z przepisami ruchu drogowego (mozna zdawac tez w jezyku polskim:)) W przypadku osob ktore nie posiadaja zadnego prawka jak ja:p musialam zdac testy i otrzymalam polroczny permit ktory zezwalal mi na prowadzenie auta z osoba ktora posiada prawko z nj powyzej 3 lat. Po okresie pol roku mozna przyjsc na egzamin z jazdy a auto z ktorym musisz sie zjawic ma posiadac przeglad i ubezpieczenie no i oczywiscie pasazera z 3 letnim prawkiem z nj:p. Ogolnie koszt prawka to 30$ a jezeli zostajesz dawca organow w razie wypadku to chyba 15$. U nas kolejki sa o niemozliwe w MV w sobote ludzie ustawiaja sie pol godziny przed otwarciem i schodzi czasami pare h zeby cokolwiek zalatwic..pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj też dostajesz permit po zdaniu egzaminu teoretycznego (ważny przez rok). Na szczęście na egzamin nie trzeba przyprowadzać zaprzyjaźnionego doświadczonego kierowcę;)

      Usuń
  3. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty