Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Co warto wiedzieć przed trekkingiem w Himalajach?

Kończę na razie temat wędrówki po Himalajach postem, w którym znajdziecie trochę niekoniecznie oczywistych informacji o tym czego się spodziewać i na co przygotować przed wyprawą w najwyższe góry Ziemi.  Zacznę od tego, że Nepal jest w czołówce najbiedniejszych krajów Azji. Turystyka to największa gałąź gospodarki i główne źródło dochodu dla milionów Nepalczyków. Trudno zrozumieć jest rozmiar biedy i spowodowanego przez nią nieraz zacofania bez zobaczenia ich na własne oczy. Wiadomo, że każdy szuka oszczędności, gdzie się da, ale zachęcam Was mocno do wspierania mieszkańców Nepalu. Sposobów jest wiele i na każdą kieszeń. Pomożecie, kupując rękodzieło i inne pamiątki w małych sklepikach, wynajmując przewodników czy porterów, zostawiając niepotrzebny sprzęt i ciuchy ludziom pracującym w turystyce, czy fajnie bawiąc się na kursie gotowania dań nepalskich, z którego część dochodu idzie na pomoc dzieciom z biedniejszych rejonów. No dobrze, a na razie moje 3 grosze na poniższe tematy: Czy m

Noogler Orientation

Pisze ta notkę z lotniska. Minął tydzień w Mountain View, moje pierwsze 5 dni w Google. Jak było?  W wielkim skrócie - super.

Na początku chce zaznaczyć, ze wszystkie opinie prezentowane przeze mnie są moimi własnymi, nie firmy.

Od czego wiec zacząć?  Może od tego, ze jestem padnięta!  Ilość wiadomości i wrażeń,  jakie dostarczono wszystkim Nooglerom* jest naprawdę przytłaczająca. Sesje zaczęliśmy w poniedziałek o 8 rano** w budynku z uroczym Androidem - Nooglerem przed głównym wejściem. Założyliśmy konta w systemie, zrobiono nam zdjęcia do identyfikatora, a następnie poszliśmy na szybkie śniadanie do pobliskiej kawiarni, z pełnymi brzuchami zaś prosto do sali wykładowej, w której czekał już na nas nowy i pachnący laptop i T-shirt.

Nie mogę i nie będę wdawać się w szczegóły szkoleń.  Większość z nich była naprawdę interesująca, np. o tym, jak działa search czy o wewnętrznej architekturze systemu. W Google ufa się pracownikom i już od pierwszego dnia odkrywa przed nimi tajemnice firmowe. Mozgi nam spuchły od liczb;)

Android Noogler. Kolorowa czapka ze śmigłem to symbol Nooglera;]

W porze lunchu każdego Nooglera odebrać miał manager/mentor. Moj czeka na mnie w Seattle, ale tymczasowym gospodarzem został PM z biura w Kalifornii. Facet był tak miły  ze specjalnie dla mnie przyniósł Google Glasses, pomyślał, ze może chciałabym się  pobawić. Super, nie?;) Resztę popołudnia spędziłam w budynku zespołu Google Maps, poznając kolegów z zespołu w Kalifornii i próbując odnaleźć się w labiryncie korytarzy;)

Każdy dzień wyglądał podobnie - z mojego tymczasowego mieszkania dojeżdżałam GBusem na kampus i najpierw szlam na śniadanie. Później zajęcia, przerwa na było i znów zajęcia.  Nie znaczy to, ze było nudno, oj nie;)  W międzyczasie spora frajdę czerpałam z poznawania kampusu. To miejsce jest jak z bajki, przypomina jedna wielka wyspę skarbów:) Co krok znajdowałam coś interesującego, zakręconego  ciekawego lub dziwnego, jak np. szkielet T-rexa, którego obsiadły flamingi.



 Każdy budynek, a jest ich bardzo dużo,  ma unikalny wystrój i przeważnie coś charakterystycznego, np.: przed budynkiem zespołu mapowego stoi dobrze wszystkim znany z Google Maps czerwony 'balonik' do oznaczania lokalizacji. Moim faworytem jest budynek Androida, nie tylko ze względu na kolekcje figurek na zewnątrz.  Środek jest jeszcze bardziej ciekawy - tuz przy wyjściu stoi wielki metalowy obcy (ci, którzy byli na FMF rok temu będą kojarzyć ten styl;)), a już sekcja dostępna tylko dla pracowników ma świetny wystrój i sporo motywów androidowo-robotowych. No i pokój gier rządzi, grałam w Pacmana przy oryginalnym stole do gier, ha!




Drugim ulubionym elementem krajobrazu są GBike's, czyli urocze kolorowe rowery w rożnych kształtach i wariantach (widziałam nawet kogoś na monocyklu!) . Ludzie śmigający miedzy rożnymi punktami kampusu na kolorowych rowerach to bardzo pozytywny widok! 


Jedzenie jest jednym  z ważniejszych tematów w Googlu. Serio:] Zacznę od zapoznania Was z dwiema zasadami - zasada 150 i zasada 15. Ta pierwsza mówi  ze Googler nigdy nie znajduje się dalej niż 150 stop od jedzenia a druga, ze przeciętnie w przeciągu 3-mcy każdy nowy pracownik tyje 15 fontów.  Związek miedzy 1 a 2 nieprzypadkowy:P
Jednym z pierwszych linków  jakie dostaliśmy na szkoleniu zawierał menu i godziny otwarcia kawiarni, jedyna wskazówką  jaka dostałam od mojego managera z Seattle było 'próbuj jedzenia w jak największej ilości miejsc';) 
A miejsca są świetne! Po pierwsze, jest ich masa. Masz ochotę na japońską kuchnie - idź do Cafe Atom! Może chińszczyzna?  - Sprawdź menu w Jia. Nie możesz zdecydować czy chcesz hinduskie, amerykańskie czy może meksykańskie jedzenie - idziesz do Charlie's, masz ochotę na wypasiona kanapkę - odwiedź Go!, a może smoothie? - idź to Slice, itp. itd. 


Co mi się jednak najbardziej podobało i urzekało każdego dnia, to kultura firmy. Wszyscy są niesłychanie mili, pomocni i tryskający energia. Cały kampus wydaja się nią buzować. Widać  ze ludzie tu pracujący są szczęśliwi, sami tez przyznają ze do tego bardzo rozpieszczeni;) A jeśli im już coś nie pasuje, maja okazje osobiście powiedzieć o tym założycielom Google'a na cotygodniowym spotkaniu. Tradycja jest, ze co tydzień pojawia się co najmniej jeden z nich, przez 15 lat działania firmy nie było wyjątku. W tym tygodniu miałam okazje uczestniczyć na tgif, na którym byli oboje i Larry i Siergiej:) 
Choć brzmi to naiwnie i pewnie kręcicie głowami z politowaniem, ale niesłychanie duży nacisk kładziony jest na dobra atmosferę pracy i to po prostu czuć i widać.


Jak wiec widzicie, jestem kompletnie zauroczona moim nowym miejscem pracy. Podoba mi się, ze jestem częścią czegoś dużego i ze moj pracodawca ma jasne zasady,  których się trzyma i które definiuje jako kluczowe dla dalszego działania. Każdy pracownik pracuje na wizerunek firmy i dlatego tak duża wagę poświęca się np. na szkolenia o bezpieczeństwie danych użytkowników.

I ostatnia obserwacja. Kampus Googla w Mountain View to państwo w państwie,  w którym Twoim paszportem, dowodem osobistym i karta kredytowa jest identyfikator. Doszłam do takiego wniosku, kiedy któregoś z kolei dnia zaczęłam się zastanawiać, gdzie właściwie jest mój portfel? Codziennie jestem zawożona do pracy, w której mnie karmią  poją,  uczą,  zrobią masaż, obetną włosy,  zaszczepia przeciwko grypie (i tak dalej i tak dalej) a na koniec dnia odwiozą z powrotem do domu. Przez tydzień nie wyciągałam portfela!

*Noogler = New Googler, czyli swiezak;)
**Gdybym miała na imię np. Zosia mogłabym pospać dłużej i zacząć szkolenie od sesji południowej  bo ze względu na ilość nowych pracowników zaczynających prace tego samego dnia(niech żyją wizy!) podzielili nas na dwie grupy.



Komentarze

  1. Gratulacje! Świetny wpis, wygląda na to, że nieźle się bawisz i że będzie Ci tam dobrze :) Zasłużona nagroda po tak długim czasie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lorien pisz, pisz, pisz. Czekam z niecierpliwością na nowy wpis :) pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty