Riszikesz pojawił się na dobre na mapie backpakerów i turystów po tym, gdy przyjechali tu Beattlesi, aby w jednym z lokalnych aszramów medytować i szukać oświecenia. Z aszramu została już ruina, ale "White Album", który był owocem ich paromiesięcznego pobytu w Indiach ciągle króluje w zestawach najlepszych albumów ostatnich 50 lat.
Jednak myśląc o Riszikeszu pierwsze, co powinno przychodzić nam do głowy to nie Beattlesi, ale święta rzeka Ganges. To dzięki Rzece - Matce miasto to stało się celem pielgrzymek milionów wyznawców hinduizmu, którzy liczą na odpuszczenie grzechów po kąpieli zimnych wodach świętej rzeki.
Z upływem czasu i napływem hinduistów oraz poszukujących sensu życia/przygód/nowych religii ludzi z Zachodu Riszikesz stał się również światową stolicą jogi.
|
Ganges i świątynia Trajambakeszwar |
Mam w głowie listę rzeczy i przeżyć, których chcę doświadczyć podczas naszej podróży dookoła połowy świata. Na liście znajduje się między innymi tygodniowy pobyt w aszramie z codzienną praktyką jogi i był to jeden z argumentów za przyjechaniem tutaj. Ostatecznie tym razem zrezygnowałam z pobytu w aszramie
*, ale nie z jogi i nie z Riszikeszu.
Pierwsze, co rzuciło się nam w oczy po przybyciu do miasta to brzydota jego centrum. Dzielnica turystyczna, która znajduje się bliżej charakterystycznego wiszącego mostu Laxman Jhula, wygląda na szczęście lepiej. Kolejna obserwacja: są tu tłumy "alternatywnych" białych turystów z matą do jogi pod pachą, piercingiem i dreadami - hippisi 21 wieku i wiele sklepów z leczącymi kryształami i medycyną ajuwerdyjską oraz niezliczone plakaty z informacją, że na drodze to Twojego szczęścia stoi twoje nieszczęśliwe jelito grube. Czułam się jak w
Sedonie.
|
Laxman Jhula |
Dzięki Bogu, mimo że jest tu sporo turystów, jest jeszcze więcej Hindusów, których religijne rytuały uwielbiam obserwować. I jeśli miałabym podać jeden powód, dla którego warto odwiedzić Riszikesz, to byłyby to wieczorne ceremonie Ganga Aarti.
Ganga Aarti odbywają się tylko w trzech miastach - Riszikeszu, Hardiwarze i Varanasi. Aarti to religijny rytuał ku czci Ganga, bogini świętej rzeki, w którym ofiarą jest ogień. Wyznawcy wypuszczają na wodę setki małych diya - lampek oliwnych przybranych kwiatami. A wszystko przy akompaniamencie przejmujących śpiewów, muzyki, tańca.
W Riszikeszu najbardziej popularne Ganga Aarti odbywa się przy aszramie Parmarth Niketan, który jest bardzo interesującym miejscem samym w sobie i gorąco polecam odwiedzenie go przed ceremonią. Aarti przygotowana jest przez rezydentów aszramu i uczestniczą w niej setki wiernych i turystów, pod czujnym okiem wielkiem statuły Shivy. Rozpoczyna się od krótkiego przemówienia dwóch guru aszramu. Jedną z nich jest urodzona w Stanach Zjednoczonych absolwentka Stanforda
Sadhvi Bhagawati Saraswatiji. Elokwentna doktor psychologii, charyzmatyczna do tego stopnia, że poszliśmy po Ganga Aarti do aszramu posłuchać jej podczas codziennego
satsang (które są nagrywane. Naszą sesję możecie znaleźć
tu. Polecam też ciekawy artykuł napisany przez Bhagawati:
6 incredible lessons I've learned in my 20 years in India)
Nie jestem osobą uduchowioną, nie rozumiem fenomenu wschodnich guru i z nieukrywaną fascynacją obserwowałam reakcję ludzi na Saraswatiji - spojrzenia pełne miłosci i oddania oraz namacalną radość z możliwości obcowania z nią. Satsang był dla mnie w równiej mierze ciakawy jak i lekko niekomfortowy. Na koniec spotkania na pożegnanie guru w milczeniu nawiązywała z każdym z osobna kontakt wzrokowy i patrzyła w twoje oczy przez dobrych parę sekund, co było dziwnie intymne.
|
Ganga Aarti przy Parmath Niketan |
Innym, bardziej spektakularnym i mniej popularnych wśród turystów miejscem na obserwację i uczestniczenie w Ganga Aarti jest Triveni Ghat. Tutaj doświadczycie innej i moim zdaniem bardziej porywającej ceremonii. Grupa mnichów, każdy podwyższony na swojej platformie tuż przy rzece wykonuje choreografię z płonącymi lampami przy akompaniamencie przejmujących, energetyzujących śpiewów. Było to jedno z tych przeżyć, które trudno będzie zapomnieć. Jeśli macie ochotę, rzućcie okiem na filmiki (zrobione telefonem, więc jakość nie jest oskarowa):
filmik 1,
filmik 2.
Ceremonie Ganga Aarti zaczynają się wraz z zachodem słońca.
A co robić w ciągu dnia? Będąc w światowej stolicy jogi, warto spróbować trochę się powyginać. Szkół jogi jest do wyboru do koloru, pamiętajcie tylko, że jakość nie idzie tu w parze z ilością.
|
Piknik nad Gangesem |
Spacer wzdłuż rzeki conajmniej od Ram Jhula do Laxman Jhula to mus. Atmosfera tu jest inna niż gdziekolwiek indziej w Indiach i będziesz mieć okazję na własne oczy przekonać się, jak ważna dla hinduistów jest święta rzeka za ich życia i po śmierci.
Garść informacji praktycznych/wskazówek:
- Wstęp na jedne zajęcia jogi to ok $5. W aszramach znajdziecie za darmo.
- W Rishikeszu nie działa Ola ani Uber. Cena za vikram (wieloosobowy tuk-tuk), to ok. 20 rupii za osobę, jeśli dzielisz go z innymi
- Za Laxman Jhula ale przed aszramem Parmarth Niketan stoi parę wózków ze street foodem. Koniecznie spróbuj tam tikki. Nie ma za co!
- W Riszikeszu większość lekarzy i szpitali to szpitale ajurwedyjskie. Jeśli potrzebujesz konwencjonalnych leków lub lekarza, załatw to przed przyjazdem.
Dzień w Riszikeszu - przykładowe wydatki:
- Pokój dwuosobowy ze śniadaniem i prywatną łazienką: $8
- Prosty lunch dla dwóch osób w restauracji (paratha i daal): $4
- Dzbanek masali: $1
- Tikki (street food): $0.40
- Parę mandarynek: $1
- Kolacja (thali i naan w Purple dhaba ): $2
|
Tu powinniście kupić tikki! |
* Było parę powodów, dla których odłożyłam to na przyszłość. Po pierwsze, w Riszikeszu mogliśmy albo zostać tylko 2 dni, albo zrezygnować z wizyty w Bardii w Nepalu, czego nie chcieliśmy. Po drugie: pobyt w aszramie miał być dla mnie przygodą i nowinką, nie szukałam duchowych rewelacji. Z tego, co widziałam aszramy albo dzieliły się na darmowe z bardzo złymi warunkami sanitarnymi albo drogie (droższe niż nasz pokój!) z lepszymi warunkami i pełne turystów, co mnie od razu zmiechęca. Był też aszram Osho (widzieliście może dokument o nim na Netflixie? Polecam zobaczyć - "Wild wild country"), ale tam zdecydowanie nie miałam ochoty iść.
Komentarze
Prześlij komentarz